sobota, 26 maja 2012

Wielokropek w nawiasie, po przecinku. W ustach tymczasem cierpki posmak pustki; słowa uciekają w przestrzeń - nie wiem, w jaką przestrzeń. Czuję. Jestem człowiekiem, więc czuję - czasami więcej, czasami mniej, częściej wcale. Na szpilkach po uczuciach. Nieważne - tak łatwiej. Nadmiar kobiecych perfum, słodkich zapachów (owocowych i kwiatowych, wszędzie wyłapuję dozę mięty, nieznośnej mięty) wypełnia przedwcześnie letnie powietrze, na ulicach tłum ludzi ograniczony konwenansami, uwięziony w betonowej klatce bezlitosnego miasta. Nie widzę ich oczu; chowają się pod nieistniejącymi rzęsami, unikają zbyt zaciekawionego spojrzenia. Wymuszonym uśmiechem próbują uniknąć tematu - tłum w nieustannej pogoni za substytutem szczęścia, substytutem wolności. Z wolna gubię się, - czuję, że gubię - bo nie rozumiem, skąd ten pośpiech, skąd ta chęć zastąpienia czegoś, co się kiedyś miało (co można odzyskać) w naturalnej postaci. Nie lubię patrzeć, jak ludzie uszczęśliwiają się na siłę - zapach kobiecych perfum już nie jest słodki. Degraduje się, fermentuje. Mdli. Wtedy brakuje przedwcześnie letniego powietrza, a człowiek ma wrażenie, że zamiast tchawicy w gardle siedzi ciernisty supeł, który rani wyjątkowo unerwione wnętrze, jakim zostało wyścielone ciało człowieka.
Palę papierosa. Spalam całą paczkę ulubionych L&M-ów, zielonych. Siedzę na ulubionej kanapie w pokoju i spoglądam na okno - nawet w dymie czuję zapach lekkiej mięty; delikatny, łechtający subtelnie nozdrza. Spoglądam więc na okno - duże, jasne, z kremową firanką. Oglądam niebo - mrużę oczy. Mam wrażenie, że czegoś tam poszukuję, instynktownie, ostentacyjnie, machinalnie. Nie widzę na nim gwiazd, - jeszcze - bo słońce powoli tonie za horyzontem, ale zastanawiam się, czy ta noc będzie usypana gwiazdami (?), czy też nie  zobaczę niczego, bo owe gwiazdy zostaną zawieszone wysoko - zbyt wysoko, by mogło je dostrzec nawet najbardziej spostrzegawcze ludzkie oko. Uśmiecham się do siebie. Wiem, że dużo w tym uśmiechu ironii. Nie tego szukałam - gwiazdy są bowiem rzeczą pewną; nawet jeśli ich nie widzisz, wiesz, że wiszą w smole kosmosu. Poszukuję więc czegoś innego. Czego...? Wolności, szczęścia - w naturalnej postaci.










(trochę Mai w kwadracie)

11 komentarzy:

  1. Anonimowymaja 26, 2012

    uwielbiam Twoją twórczośc kochany Maczku <3 i fotografie i te niby zwykłe słowe, które są połączone w tak doskonałą całość. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że i zdjęcia, i słowa cieszą. Cieszę się, że mogę to łączyć.

      Usuń
  2. Robisz tak piękne zdjęcia, że ciągle mi mało, piszesz tak pięknie, że ciągle mi mało. Chcę więcej twojej twórczości Maczku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, nawet nie wiesz, jak mi jest miło móc słyszeć tak przyjemne słowa - aż się chce dla Was tworzyć.

      Usuń
  3. l&m mietowe. ulubione.
    uszczesliwinie sie na sile jest besensowne, bo z czasem zaczyna dlawic w gardle jak te kobiecie kwieciste perfumy.
    zazwyczaj nasze szczescie mamy pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ludzie mówią - szczęście jest podawane nam na srebrnej tacy, ale my tego po prostu nie dostrzegamy i na siłę próbujemy stworzyć coś nowego, być może lepszego, jednak to staranie (zupełnie niepotrzebne) sprawia, że zaczynamy się dławić.

      Usuń
    2. dlaczego trzeba pozwolić szczęściu przyjść do nas.
      choc trzeba uwazac, aby cale to szczescie nie przytloczylo nas za bardzo. najlepiej schowac troche do sloiczka i wykorzystac, gdy bedzie zle.

      Usuń
    3. Wsadzenie do słoiczka szczęścia to poniekąd mały egoizm.

      Usuń
    4. mały egoizm nigdy nikomu nie zaszkodził.
      a ten słoiczek to tylko i wyłącznie na czarną godzinę.

      Usuń
  4. Anonimowymaja 26, 2012

    mam takie pytanie:) używasz photoshopa?

    OdpowiedzUsuń